Witaj wędrowcze w zapomnianej przez czas krainie - w Krainie Mgieł. W miejscu przesączonym starożytna magią i tajemnicą, skrywającym mroczne sekrety. Niektórzy znajdą tu łaskę; schronienie i dom, inni zaś jedynie cierpienie i śmierć. Wyłącznie od Ciebie zależy czy zbierzesz w sobie odwagę, by zmierzyć się z najgorszymi lękami.

8 maja 2011

Oczekiwanie


Sanetille leżała na brzegu Varhoki. Za nią znajdowały się jaskinie mieszkalne. Zarysy jej półprzezroczystej sylwetki przez cały czas drgały, mimo że pozostawała w bezruchu. Od jej białego ciała wyraźnie odcinała się para czarnych ślepi, które skierowała na północ, w stronę majaczących nad horyzontem Przeklętych Gór. Od ich szczytów dzieliły ją Wzgórza i rozległe Równiny. Zafascynowana patrzyła jak widok rozpostarty przed nią zmieniał się od samego poranka. Gęsta mgła i pył z wolna zaczęły ustępować, z każdą godziną coraz to bardziej się przerzedzając. Kiedy Słońce stanęło w zenicie powietrze było już całkiem przejrzyste. Jedynie delikatny, chłodny wiatr, co jakiś czas, wprawiał w ruch luźne drobiny piasku.
Demon podniósł się z miejsca nienaturalnie powolnym ruchem. Poruszając się nadal tym samym tempem, przeszedł kilka metrów, do zwalonego pnia drzewa, łączącego przeciwne brzegi. Wszedł na drewnianą kładkę, każdy krok wymierzając z perfekcyjną dokładnością. Sanetille mogła przemieszczać się z zawrotną prędkością, jednak dziesiątki lat spędzonych na ziemi nauczyło ją jak radzić sobie z nudą. Sposób takiego poruszania się wydłużał czas wolny od nic-nierobienia i zajmował jej umysł.
Sanetille przystanęła i obejrzała się na Puszczę. Podobała jej się tajemniczość spowijająca drzewa tego miejsca. Płynące od niego złudne poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Skierowała wzrok na ciemne wejście groty, znajdującej się pod ścianą gęstego lasu. Była pusta. Oprócz niej, jeszcze tylko jedna osoba zamieszkiwała tereny Zapomnianego Królestwa, a i tak rzadko się pojawiała. Jednak samica wiedziała, że wystarczy tylko poczekać by to się zmieniło. Sanetille się nie spieszyło , była niezwykle cierpliwą istotą. Po za tym wiedziała. Więc nie musiała się niczym martwić. Jedynym co należało do jej obowiązków było pozwolenie, by wydarzenia toczyły się we własnym tempie.
Czekała. Jednak czekanie okazało się nie wystarczające. Dzisiaj w końcu postanowiła zmienić swoje miejsce położenia. Obrzuciła spojrzeniem czarnych otchłani południową część Królestwa, po czym skierowała pysk w przeciwną stronę.
Niespodziewanie temperatura otoczenia gwałtownie zmalała. Wokół sylwetki demona zaczęły kotłować się wilgotne opary mgły. Coraz to bielsza sierść zafalowała pod chłodnym podmuchem z Zaświatów. Samica przeciągnęła się, mrucząc z rozkoszą i wyginając grzbiet w łuk. Wróciła do poprzedniej pozycji i otrzepała się z resztek pary wodnej. Oblizała pysk szarym, szorstkim językiem i rozszerzyła wargi w psychodelicznym uśmiechu. Trzepnęła ogonem, a z jego końca uniósł się w przestrzeń gęsty dym. Poruszyła pazurami, ryjąc nimi w miękkiej glebie. Cudownie. Od dawna nie czuła ciepła Słońca, chłodu Wiatru, czy dotyku Ziemi. Z każdą upływającą sekundą przypominała sobie czym jest zmysł dotyku. W końcu. Zmaterializowała się całkowicie w tym świecie. Teraz mogła wyruszać.

Łapy w równym rytmie uderzały o Glebę, wybijając pierwotną melodię. Długie trawy miękko uginały się pod demonem, mknącym w zawrotnej prędkości przez Równiny. Promienie Słoneczne odbijały się od jego, zmierzwionej przez Wiatr, nieskazitelnie białej sierści. Biegł, pozbywszy się wszelkich myśli. Teraz liczył się tylko zarys z każdym korkiem zbliżających się Gór i świst Powietrza wokół.
Sanetille w końcu się zatrzymała. Dotarła do celu swojej wędrówki. Nad nią górował olbrzymi wodospad. Grzmot przelewających się litrów wody wprawiał podłoże w drżenie. Czuła jego moc i siłę każdą komórką ciała. Tylko kroki dzieliły jej od mrocznej toni jeziora. Zbliżała się do niego, czując narastające podniecenie. Intuicja podpowiadała jej, że za ścianą wodospadu coś się kryje. Być może była to tylko zwykła jaskinia, ale wierzyła, że jest to coś więcej. Czuła, że może tam znaleźć niezwykłą tajemnicę, mroczny sekret lub nawet bajkowy cud. Wystarczyło zajrzeć…
Zatrzymała się, gwałtownie odwracając głowę na południe. Przekrzywiła łeb o dziewięćdziesiąt stopni, uważnie nasłuchując. Ktoś przybywał. A następne osoby były już w drodze. Musiała wracać.
Spojrzała po raz ostatni na wodopój. Wróci tu kiedy indziej. Być może z towarzystwem. Miała nadzieję, że ta tajemnica na nią poczeka, zrozumie. Jednak mogła liczyć, tylko na jej dobre chęci. Teraz wzywały obowiązki. Jej zarysy zafalowały, zatarły się. W ułamku sekundy zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie niewyraźne opary mgły.