Witaj wędrowcze w zapomnianej przez czas krainie - w Krainie Mgieł. W miejscu przesączonym starożytna magią i tajemnicą, skrywającym mroczne sekrety. Niektórzy znajdą tu łaskę; schronienie i dom, inni zaś jedynie cierpienie i śmierć. Wyłącznie od Ciebie zależy czy zbierzesz w sobie odwagę, by zmierzyć się z najgorszymi lękami.

9 maja 2017

W ciemnościach

Łapy bezwiednie sunęły po ziemi, stawiając kolejne kroki między gęstymi trawami. Czarne cielsko samicy przemierzało bezgłośnie nieznane gęstwiny puszczy. Nie myślała. Nie czuła. Tylko obserwowała. Ale nawet to - jakby zza mgły. Jakby była kimś innym, zaledwie widzem. Smoliste smugi ciągnęły się za jej sylwetką, wyznaczając szlak jej trasy. Wędrowała od dłuższego czasu, trwając w zawieszeniu, na w poły świadoma. Nie czuła. Nie myślała. Nie żyła.
✦✦✦
Z gardzieli wydobył się przeciągły charkot, przetoczył się echem po pustej jaskini. Ślepia zapłonęły żywym ogniem, a ciało zdawało się rosnąć, wraz z cienistymi smugami, które unosząc się, oplatały je dokoła. Uchyliła pysk, odsłaniając potężne kły. W ciemnościach, jak dwie latarnie, przez moment mignęła para oczu. Odbiły nikłe światło, wpadające przez otwory w sklepieniu, po czym zniknęły. Ale ona czuła wyraźnie życie bijące z głębi groty. Trafiła przypadkiem na czyjeś leże. Powinna teraz pewnie wycofać się, zawrócić z obcego terytorium. Tak by postąpił każdy rozsądny. Nie ona. Nie znała już rozsądku. Nie było głosu serca, za którym mogłaby podążać. Pazury zastukały na kamiennej posadzce. Obniżyła pysk, ze szczęk kapała ślina. Z nozdrzy buchał dym. A ślepia płonęły.
✦✦✦
Zapatrzyła się na strugi krwi, rozbryzgi, wnętrzności. Na połamane kości. Wciągnęła w nozdrza zapach śmierci. Sprawiał, że czuła się żywa. Realna, prawdziwa. Płomienne ślepia przetoczyły się z wolna po wnętrzu jaskini. Woda spływała kroplami po kamiennych ścianach. Rozbłysły perliście, gdy słońce przesunęło się na nieboskłonie, a jego promienie wpadły przez rozstęp skalny, obdarowując swym ciepłem mroki podziemia. Samka stała nieruchomo przez dłuższą chwilę. Spokojna, jakby zamyślona. Po długich minutach wyszła, opuściła jaskinię.
✦✦✦
Kim jesteś?
Pytanie wypłynęło znikąd, pojawiło się w ciemnościach i przetoczyło po głębiach jej umysłu. Kim? Czym jesteś? Echo wciąż nawoływało, ponaglało. Nie wiedziała kto pytał, czemu żądał tych odpowiedzi. Była sobą. Niczym więcej. A jednak dziwne uczucie rozgościło się w jej wnętrzu. Skierowała ślepia na odległy horyzont, niknący w piaskowych chmurach. Przez jej ciało przeszedł dreszcz niecierpliwości. Czuła jak nieznana siła ją ponaglała. Ale do czego? Smolisty ogon poruszył się, zamiatając po miękkim dywanie mchu, pokrywający potężny głaz, na którym leżała, obserwując równiny. Nie mogła jednak zostać tu dłużej. Była przyzywana. Wstała. Zrobiła krok. Zniknęła.
✦✦✦
- Chciałaś wrócić. Więc jesteśmy. - Zwróciła się do białej, spoglądając na jej kościstą sylwetkę, w czarne ślepia, bez wyrazu. - Ale jak długo chcesz tu tkwić?
- Wystarczająco długo. - Usłyszała w odpowiedzi szeleszczący głos Demona, głos, który potrafił ranić samą duszę. Wymijające słowa jedynie ją rozzłościły. Płomienne ślepia Zjawy nie odrywały się od Sanetille, która zdawała się być niewzruszona. Pysk jej wykrzywiał się w szerokim uśmiechu, wydawała się być zaaferowana, jej myśli obsesyjnie krążyły wokół nowych planów. Ale Czarna była niecierpliwa.
- Nic tu nie ma. - Wycharczała, mrużąc wściekle ślepia, napinając włókna mięśni, gotowa do skoku, ataku. - Tylko głusza, nic więcej. Po co tu wróciłaś?
Pysk białej poczwary zwrócił się ku Spectre, przy wtórze chichotu.
- Zobaczysz, moja droga. Zobaczysz. - Oblizała pysk ciemnym ozorem, ślina kapała z jej czarnych kłów. Posłała Towarzyszce ostatnie spojrzenie bezdennych ślepi, po czym skoczyła w Międzyświat, uciekając od dalszej rozmowy.
Samka rozluźniła się. Kłótnia nigdzie nie prowadziła. Poczeka, na razie. Ruszyła w stronę puszczy, zagłębiając się między wysokie pnie drzew, by odkrywać kolejne nieznane połacie terenu. Tajemniczy zew chwilowo umilkł.

Spectre